W środę, 16 marca, miało miejsce pierwsze czytanie poselskiego projektu ustawy o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych w sejmowej Komisji Infrastruktury. Projekt ustawy od samego początku budzi duże kontrowersje, a przez specjalistów z branży jest oceniany jako groźny dla sektora energetyki odnawialnej.
Proponowany projekt ustawy zawiera 4 główne zmiany, które teoretycznie mają się przyczynić do uregulowania energetyki wiatrowej w Polsce – w praktyce jednak mogą mocno utrudnić funkcjonowanie podmiotów tej branży, są to:
- zdefiniowanie pojęcia elektrowni wiatrowej,
- jednoznaczne określenie odległości w jakiej można budować elektrownie wiatrowe,
- możliwość budowy elektrowni jedynie na podstawie planu zagospodarowania przestrzennego,
- wprowadzenie zezwoleń na eksploatację wiatraków.
Pierwsza poważna zmiana to wprowadzenie pojęcia elektrowni wiatrowej oraz uznanie całości wiatraka – zarówno wieży jak i wirnika – za obiekt budowlany. Nowa definicja będzie miała dwojaki skutek. Po pierwsze nadzór budowlany będzie mógł interweniować przy każdej awarii, na przykład w przypadku oderwania się śmigła. Po drugie – co potwierdzają przedstawiciele branży – spowoduje to pięciokrotny wzrost obciążeń podatkowych dla farm, w tym przez wzrost podatku od nieruchomości.
W projekcie określono również, gdzie będzie można budować farmy wiatrowe. Jeśli nowa ustawa wejdzie w życie, nie będzie można stawiać wiatraków w odległości mniejszej niż dziesięciokrotność wysokości całkowitej obiektu wiatrowego od zabudowań mieszkalnych, gospodarczych, a także od terenów parków narodowych, rezerwatów przyrody, parków krajobrazowych, obszarów Natura 2000 czy leśnych kompleksów promocyjnych. Restrykcja ta będzie działała również w drugą stronę – nie będzie można budować domów w mniejszej odległości od funkcjonującej już elektrowni wiatrowej.
Co więcej, po wejściu w życie projektowanej regulacji elektrownie wiatrowe będą mogły być budowane tylko na podstawie miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego (wcześniej, pomimo kontrowersji w zakresie tzw. zasady dobrego sąsiedztwa, mogła to być też decyzja o warunkach zabudowy).
Po wejściu w życie nowej ustawy operatorzy farm wiatrowych będą musieli ubiegać się o dodatkowe zezwolenie na eksploatację wiatraków, które będzie wydawane przez Urząd Dozoru Technicznego. Uzyskane zezwolenie będzie obowiązywało jedynie przez 2 lata, a po tym okresie będzie musiało być odnowione. Proponowana opłata za wydanie zezwolenia ma wynosić 1% wartości inwestycji.
Taka konstrukcja niesie za sobą istotne zmiany dla przedsiębiorców posiadających już działające farmy wiatrowe i dla firm finansujących takie projekty. W tym kontekście należy się liczyć z ogólnym wzrostem kosztów wytwarzania energii wiatrowej. Konieczność zapłaty za uzyskanie zgody z UDT oraz zwiększenie obciążeń ponoszonych z tytułu podatku od nieruchomości mogą spowodować znaczne utrudnienia lub – w skrajnych przypadkach – uniemożliwić spłatę kredytów zaciągniętych na budowę. Już dziś możemy być pewni, że pogorszy się rentowność tego typu projektów, a niewykluczone, że w wielu przypadkach dojdzie do bankructwa operatorów farm wiatrowych.
Podsumowując, proponowane w projekcie zmiany są najbardziej restrykcyjnymi w całej UE i – przy wejściu w życie – zapewne spowodują efekt odwrotny od zamierzonego. Dodatkowo – w kontekście nowych regulacji związanych z lokalizacją – w Polsce ciężko o miejsca, w których odległość pomiędzy domami a farmami byłaby zgodna z projektem (ok. 4 km), a jednocześnie są warunki do przyłączenia do sieci. Poza tym, w przypadku takich instalacji jak farmy wiatrowe, kryterium odległościowe nie jest najlepszym optymalnym rozwiązaniem. Jak wskazuje branża, takie przedsięwzięcia powinny być każdorazowo poddawane analizie, jako że w niektórych przypadkach z góry określona odległość może okazać się zbyt mała, żeby w pełni ograniczyć negatywne oddziaływanie wiatraków lub być za duża jeśli chodzi o rzeczywiste oddziaływania na otoczenie.
Poza utrudnieniami dla przedsiębiorców warto wspomnieć o celu Polski na 2020 rok tj. że 19,13% zużywanej energii elektrycznej będzie pochodziło z odnawialnych źródeł energii, czyli m.in. z farm wiatrowych. W związku z tym, że dotychczasowy wzrost tego wskaźnika nie jest porywający, to należałoby się raczej spodziewać ułatwień dla energetyki wiatrowej, a nie projektu który ograniczy możliwości rozwoju tego sektora, a przedsiębiorców już działających w tym obszarze zniechęci do dalszej działalności.
Autorami tekstu są Grzegorz Pizoń oraz Katarzyna Sobocińska (Ernst & Young).
Absolwent prawa (Wydział Prawa i Administracji UW) i studiów podyplomowych (funkcjonowanie rynku energii) w Szkole Głównej Handlowej. Uczestnik seminarium doktoranckiego prowadzonego przez prof. Marka Wierzbowskiego z Katedry Prawa i Postępowania Administracyjnego na UW, pod okiem którego przygotowuje rozprawę doktorską z zakresu prawa energetycznego. Studiował również prawo zwyczajowe na University of Cambridge oraz europejskie na Katholieke Universiteit Leuven (w ramach programu Erasmus).
Pracuje jako prawnik w Ernst & Young Law Tałasiewicz i Wspólnicy Sp. k. - kancelarii zrzeszonej z międzynarodową firmą doradczą Ernst & Young.
Na co dzień aktywnie zaangażowany w prace Instytutu Allerhanda, w ramach którego współpracuje przy projektach związanych z prawem energetycznym.
Interesuje się gospodarczym w tym prawem energetycznym i prawem ochrony środowiska, a także ochroną konkurencji i pomocą publiczną, prawem międzynarodowym i prawem spółek handlowych.