Niniejszym wpisem odpowiadam, a może bardziej uzupełniam swoją opinią, wpis Bartosza Karolczyka o nielegalnie zebranych dowodach w kontekście uniewinniającego wyroku Sądu Apelacyjnego w Warszawie w korupcyjnej sprawie Beaty Sawickiej.
Bartosz pisze o tym, że w Polsce nie ma raczej podstawy prawnej do wykluczania nielegalnie zebranych dowodów z postępowania karnego i nie jest przekonany, czy sąd był uprawniony do wydania „precedensowego” wyroku „tworzącego” niejako taką nową doktrynie w polskim prawie procesowym. Opisuje on również „regułę wykluczającą” (exclusionary rule) w kontekście 4 poprawki do konstytucji USA oraz amerykańską doktrynę owoców zatrutego drzewa. Przy okazji Bartosz przyznaje jednak, że „bardzo odpowiada mu idea” nielegalnie zebranych dowodów. Cóż. Ja też, z perspektywy polityki prawnej, nie mam nic przeciwko idei wykluczania nielegalnie zebranych dowodów z postępowania karnego.
Jedna jednak rzecz, że są orzekł, iż nie można orzekać w sprawie karnej na podstawie dowodów zdobytych nielegalnie Inna sprawa, co sąd uznał za nielegalne zdobycie dowodów. Jeśli wierzyć prasie to rozumiem, że nielegalne według Sądu Apelacyjnego jest samo stosowanie prowokacji wobec osób, co do których nie ma „podejrzenia” o popełnieniu przestępstwa (czyli takiej trochę „prowokacji na ślepo”). Jeśli taki wniosek wynika rzeczywiście z orzeczenia Sądu Apelacyjnego w Warszawie, i metoda śledcza polegająca na prowokacji bez „uzasadnionych podejrzeń” ma być nielegalna to mam tutaj duże wątpliwości. Czasami organy śledcze nie będą bowiem w stanie dowieść, że miały dostateczne „podejrzenia” do zastosowania prowokacji. Bo co mają oznaczać takie uzasadnione podejrzenia? Czy np. anonim, że jakiś lekarz bierze łapówki będzie dostatecznym podejrzeniem do przeprowadzenia prowokacji na tym lekarzu? Jeśli tak, to jestem przekonany, że w CBA jest mnóstwo takich anonimów i znalazły by się też pewno jakieś zawistne anonimy na Sawicką. Sądowi Apelacyjnemu chodziło jednak chyba o coś innego, czyli o to, że pewne „dowody” na istnienie „podejrzeń” uzasadniających zastosowanie prowokacji policja powinna być w stanie wykazać post factum w sądzie. Jeżeli tak rozumieć wyrok Sadu Apelacyjnego to poważnie patroszy on pożyteczną metodę śledczą, jaką jest prowokacja, szczególnie w kontekście przestępstw narkotykowych i korupcji. Prowokacja policyjna ma to do siebie, że jest stosowana właśnie żeby sprowokować do popełnienia przestępstwa, często w sytuacji kiedy nie policja nie ma skonkretyzowanych podejrzeń, które da się później przedstawić w sądzie. Często „na mieście” wie się, że ktoś może brać łapówki albo sprzedawać narkotyki, ale ciężko potem takie „podejrzenia” udowodnić w sądzie.
Widziałem niedawno posłankę Piterę, która w telewizji piała z zachwytu nad wyrokiem Sądu Apelacyjnego, mówiąc z charakterystyczną dla siebie emfazą, jak to w „demokratycznym państwie prawnym” prowokacja bez uzasadnionych podejrzeń nie może być metodą śledczą. To oczywiście ładnie i chwytliwe wszystko brzmi, mówienie o demokratycznym państwie prawnym oraz o „reżimie totalitarnym,” w którym każdy nasz przyjaciel może okazać się agentem CBA. Tyle, jak popatrzmy na najstarsze demokratyczne państwo świata i na to, jak tam rozwiązywana jest kwestią „fałszywych policyjnych przyjaciół” i prowokacji bez podejrzeń, to taka prowokacja okazuje się legalna w świetle 4 poprawki do Konstytucji USA.
Prowokacja bez „uzasadnionych podejrzeń” jest jak legalna w świetle 4 poprawki USA, tzn. nie jest do zastosowania takiej prowokacji potrzebny nakaz sądowy, w którym policja musi udowodnić, że ma uzasadnione podejrzenia (reasonable suspicion). Zgodnie z wyrokiem w sprawie Hoffa v. United States, nakazu nie wymaga zebranie dowodów przez agenta policji posługującego się fałszywą tożsamością i udającego fałszywego przyjaciela osoby inwigilowanej. Mało tego, zgodnie ze sprawą Lewis v. United States, taki agent może bez nakazu wejść do mieszkania inwigilowanej osoby i tam „wymusić” ustawioną przestępczą transakcję (sprzedaż narkotyków). To jeszcze nie wszystko. Na podstawie wyroków Sądu Najwyższego w sprawie On Lee v. United States i Lopez v. United States, taki tajny policyjny agent „udający przyjaciela” może nawet nas nagrywać i później wykorzystać te nagrania do skazania nas w sądzie. Wszystkie powyższe techniki operacyjne policja amerykańska może stosować bez uzyskania sądowego nakazu, a więc nie musi mieć w stosunku do inwigilowanych osób żadnych podejrzeń.
Tyle w kontekście prowokacji na ślepo i demokratycznego państwa prawa.
Piotr kieruje działem prawnym w centrum analitycznym Polityka Insight. Wcześniej pracował w wiodących międzynarodowych kancelariach w Warszawie oraz w Dyrekcji ds. Konkurencji w Brukseli. Specjalizuje się w prawie antymonopolowym oraz publicznym prawie gospodarczym. Ukończył prawo na Uniwersytecie Jagiellońskim oraz Nowojorskim. Adwokat stanu Nowy Jork.
Leave a Comment
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Witam,
zastanawiam się jaki charakter ma mieć ta strona. Jeżeli autor chciał zająć stanowisko w sprawie bądź odnieść się do opinii kolegii Bartosza – wszystko ok. Jednakże budzi pewne zastrzeżenia określenie, iż posłanka Pitera „piała” z zachwytu jak rownież stylistyka zdania „TO oczywiście TO ładnie i chwytliwie wszystko brzmi TO gadanie o demokratycznym państwie prawnym (…) „. Drobnostki, które wpływają na odbiór.
Pozdrawiam
Dziękuję za komentarz. Przepraszam za składnię i literówki. Nie wiem dlaczego ale akurat nie działała mi w edytorze tekstu opcja sprawdzania pisowni.
Za posłankę Piterę również przepraszam, powinienem się ugryźć w język (nie zmienię już jednak użytych sformułowań w tekście bo byłaby to edytorska nieuczciwość). Z drugiej strony ciężko mi się było oprzeć – proszę samemu obejrzeć wywiad z posłanką i zwrócić uwagę na poziom afektacji:)
http://www.tvn24.pl/wideo/magazyny/przegrala-sprawiedliwosc-kontra-wyrok-jak-w-panstwie-demokratycznym,736923.html?playlist_id=12698
Piotrek, ciężko mi się wypowiadać, bo zupełnie nie znam się na orzecznictwie sądów amerykańskich, ale pobieżna (podkreślam – pobieżna) lektura powolanego przez Ciebie orzecznictwa nie do końca wspiera tezę artykułu. Z On Lee v. United States: „While petitioner was at large on bail pending his trial in a federal court on federal narcotics charges, an old acquaintance and former employee, who, unknown to petitioner, was a federal „undercover agent” and had a radio transmitter concealed on his person, entered the customer’s room of petitioner’s laundry and engaged petitioner in a conversation. Self-incriminating statements, made by petitioner during this conversation and a later conversation on a sidewalk with the same „undercover agent,” were listened to on a radio receiver outside the laundry by another federal agent, who testified concerning them, over petitioner’s objection, at the trial in which petitioner was convicted.” Z Lopez v. United States: „In a Federal District Court, petitioner was convicted of attempting to bribe an Internal Revenue Agent in violation of 18 U.S.C. § 201. The Agent was investigating possible evasion of excise taxes on cabarets. On a visit to petitioner’s inn, the Agent saw dancing in the bar and lounge, spoke to petitioner about it, and suggested that the inn might be liable for a cabaret tax. According to the Agent’s testimony, petitioner suggested, after some discussion, that the Agent could drop the case, gave him $420, and promised more in the future. Petitioner also promised to file a return for the current quarter, and invited the Agent to return a few days later. When he kept that appointment, the Agent carried with him a pocket wire recorder which recorded his conversation with petitioner.” Z kolei z Lewis v. US „An undercover federal narcotics agent, by misrepresenting his identity on the telephone, was twice invited to the home of petitioner for the purpose of executing unlawful narcotics transactions. Petitioner was thereafter indicted and convicted under 26 U.S.C. § 4742(a). Rejecting petitioner’s motion to suppress the purchased narcotics as illegally seized without a warrant, the trial court found petitioner guilty, and the Court of Appeals affirmed.” Tak więc nie do końca były to takie prowokacje ludzi „z ulicy” jak zrozumiałam z treści artykułu. A już w tej ostatniej sprawie bardzo nieścisłe jest twierdzenie, jakoby transakcja była „wymuszona” 🙂
@ Dzuliet
No, wszystko się zgadza. Nie chodzi przecież o stany faktyczne czyli o to, że w danych sprawach być może były jakieś podejrzenia, czy nie, tylko o standard prawny. Chodzi o to, że we wszystkich tych sprawach nie był potrzebny nakaz sądowy („warrant”), a jeżeli nie jest potrzebny „warrant” to policja może sobie prowadzić postępowania kiedy chce, czyli nie musi mieć „reasonable suspicion” (bo policja musi wykazać „reasonable suspicion” właśnie żeby dostać od sądu nakaz). Wniosek jest więc taki, że techniki śledcze takie jak prowokacja (przez tzw „false police friends”), a nawet nagrywanie takiej prowokacji i odbywanie tej prowokacji w domu inwigilowanego (tak długo jak inwigilowany zaprosił sam do tego domu agenta policji) to techniki śledcze, do których nie jest wymagane „reasonable suspicion”, a więc jakiekolwiek podejrzenia wobec osoby inwigilowanej, bez względu na to, czy istnienie takich podejrzeń wynika akurat, czy nie ze stanów faktycznych danych spraw. Być może w powyższych sprawach policja miała podejrzenia, ale nie musiała mieć wcale takich podejrzeń, żeby stosować techniki śledcze, ani też nie musiała tych podejrzeń nigdzie wykazywać.
Panie Pawle, chciałbym prosić Pana o rozwinięcie myśli a propos wątpliwości co do charakteru strony. Chciałbym odpowiedzieć, ale najpierw muszę mieć pewność, że Pana dobrze rozumiem. Z góry dziękuję i pozdrawiam.
@ Bartosz
Chodziło mi o charakter strony sensu profesjonalne/luźne podejście do tematu. Robicie szkolenia, obejmujecie patronaty, piszą na Waszych łamach eksperci, – nie powinno mieć miejsca określenie w artykule eksperta, iż „posłanka piała z zachwytu”. Niezależnie od tego jaki poziom ów posłanka zaprezentowała w przywołanym wywiadzie. 😉
@ Piotr
Dziękuję za odpowiedź. Doceniam również podejście „edytorskiej uczciwości” Gratuluję również ciekawego bloga.
Pozdrawiam
@ Paweł
Po pierwsze, wielkie dzięki za to, że zabrałeś głos. Twoje zdanie, jako naszego czytelnika, jest dla nas bardzo ważne.
Ad rem, to jak sam widzisz, możnaby powiedzieć, że na blogu nie ma żelaznej konsekwencji; ja powiedziałbym, że nasza stylistyka się kształtuje i że z samej formuły wynikają te „wachnięcia”.
Osobiście nie za bardzo wierzę w formułę „ekspercką” (czyt. suchar), bardziej widzę to jako nowoczesne, dziennikarstwo prawnicze. Z kolei jako członek redeakcji mogę powiedzieć, że współpracownicy cieszą się pełną autonomią, tzn. ze strony redakcji nie ma żadnej ingerencji w tekst – my go po prostu nie widzimy przed publikacją. Uznaliśmy bowiem, że każdy w tej formule pracuje przede wszystkim na siebie. Stąd myślę, że jest miejsce na różne formy wypowiedzi, bardziej lub mniej „sztywne/ luźne”, ale z zastrzeżeniem, że zawsze profesjonalnie. Pozdrawiam,
Szanowni Państwo! Osobom zainteresowanym i posługującym sie językiem angielskim polecam def. słowa entrapment w wiki. Autora proszę, by powołanie sie na judykaty sądów USA poprzedził zaznajomieniem się chociaż z Wikipedią. Winno to znacznie zawęzić obszar przygotowań do napisania artykułu w zakresie wyboru orzeczeń. I na koniec uwaga natury ogólnej: nielegalna prowokacja dlatego nie moze prowadzić do skazania ponieważ nie ma przestępstwa! Ono było tylko wymyślone przez funkcjonariusza , nie wydarzyło się naprawdę. Prowokacja legalna dotyczy przestępstw, które się wydarzają. Państwo nie ma zajmować sie testowaniem uczciwości swoich obywateli, lecz „łapać złodziei” tj faktycznych kryminalistów. Inaczej służby bedą zajmować sie łapaniem przestępstw prowokowanych, ponieważ maja wtedy stu procentowa skuteczność .