Choć nie jest to temat wchodzący w zakres korporacyjnie.pl, czułem przemożną potrzebę skomentowania tej sprawy. W poprzednim tygodniu można było przeczytać o pewnym wydarzeniu związanym z postępowaniem karnym prowadzonym przed warszawskim sądem. Tłem tego wydarzenia jest fakt, że jednym z obrońców oskarżonego jest jego własny rodzic.
O tym, co wydarzyło się w toku posiedzenia, wiemy – jak można przeczytać z doniesień prasowych – z zapisu protokołu sądowego.
Portal warszawa.gazeta.pl donosi, że: „Według relacji sędzi, potwierdzonej później osobną notatką urzędnika, który protokołował przebieg posiedzenia, mec. Michał Tomczak wpadł w szał, gdy usłyszał, że jego syn zostaje w areszcie. [***] Adwokat podszedł do stołu sędziowskiego, był pobudzony i agresywny. W pewnym momencie wyrwał sędzi z rąk ostatni tom akt. Później cisnął nim o stół. Sędzia dwukrotnie naciskała przycisk alarmowy wzywający ochronę, ale strażnicy nie przychodzili. Potem poprosiła protokolanta, by otworzył drzwi na korytarz, licząc na to, że krzyki dochodzące z sali, zainteresują kogoś, kto przyjdzie im z pomocą.”
Wyciąg z protokołu:
„Przewodnicząca [składu sędziowskiego] obawiała się, że zostanie zaatakowana fizycznie. Odsunęła się więc od stołu sędziowskiego, by nie być w zasięgu rąk adw. Tomczaka, który jakby starał się znaleźć w bezpośredniej bliskości jej osoby. Na szczęście adw. Kocemba zagradzała mu swoim ciałem dojście, by nie znalazł się w bezpośredniej bliskości Przewodniczącej. (…) Przewodnicząca oświadcza, że czuła się zagrożona i obawiała się, że ze strony adw. Tomczaka, który według niej był w furii i nie panował nad swoimi emocjami, dojdzie do ataku fizycznego na jej osobę”.
Opis tych zdarzeń jest dla mnie, jako osoby o pewnym poczuciu praworządności, bulwersujący.
Mec. Tomczak zabrał głos na swoim blogu, a w „Rz” pojawił się felieton z tezą, że „ojciec nie powinien reprezentować syna”. Cynik, który siedzi zawsze na moim lewym ramieniu, z radością przyklaskuje komentarzowi pod tym ostatnim tekstem: „oto jeden z przykładów legendarnej rękojmi wykonywania zawodu adwokata”. W istocie jednak, nie chodzi tu o rękojmie wykonywania zawodu i nie ma tutaj czego komentować, ponieważ res ipsa loquitur.
Ale spójrzmy na Kodeks Etyki Adwokackiej. Nie ma tam ani słowa o reprezentowaniu członków własnej rodziny. Podobnie nie znajdą Państwo wzmianki o tej kwestii w kodeksach zawodowych angielskich solicitorów, barristerów, czy Rechtsanwaltów, ani w modelowym kodeksie American Bar Association. Jedyny akt, jaki udało mi się na szybko znaleźć, odnoszący się wyraźnie do tej kwestii, to kodeks kanadyjski. Z niektórych z nich dałoby się wprawdzie taki postulat sformułować, ale nigdzie to nie jest napisane wprost.
Niemniej, powszechna zdaje się być opinia, zarówno w Polsce, jak i w innych krajach, że członkom własnej rodziny nie należy doradzać, ani ich reprezentować. Można to uzasadnić na kilka sposobów. Po pierwsze, ochroną klienta, po drugie, ochroną adwokata. O ile nie sposób wykluczyć, że relacja osobista a klientem wpłynie na nasz osąd i jakość porady, sądzę, że to ryzyko jest w tym konkretnym przypadku niewielkie. Prędzej zgodzę się z Mec. Tomczakiem, o ile dobrze go rozumiem, że w takiej sytuacji adwokat wręcz wyjdzie z siebie, aby sprawę poprowadzić najlepiej, jak się da. O wiele większe ryzyko w takiej relacji dostrzegam dla samego adwokata. W konsekwencji, brak tego rodzaju norm w zasadach wykonywania zawodu, zupełnie mnie nie dziwi. W końcu adwokat to nie małe dziecko, tylko osoba, w domyśle, o wręcz nieprzeciętnej zdolności racjonalnej analizy sytuacji pod kątem potencjalnych korzyści i ryzyk. Trafnie normy te więc nie patronizują prawnika. Ergo, nie ma potrzeby zakazywać reprezentacji rodziny. Jeżeli pełnomocnik sam chce się zapakować w taką sytuację, jego sprawa.
Niestety, nie o to w tej sprawie tak naprawdę w mojej ocenie chodzi. Czytając fragmenty protokołu posiedzenia warto sobie zadać pytanie, co zmienia fakt, że oskarżonym jest syn adwokata? Tak właśnie, nie zmienia nic. I tu jest, jak mówią, pies pogrzebany. Obrońca na własną odpowiedzialność „zapakował się” w trudną sytuację i opłacił ją, póki co, najwyższą ceną – własną reputacją. Ciekaw jestem, jaki będzie rezultat postępowania dyscyplinarnego, które wszczęła Okręgowa Rada Adwokacka w Warszawie.
Nie zapominajmy przy tym, nota bene, że jest cała masa innych, bardziej palących problemów w zakresie zasad wykonywania zawodu adwokata, aniżeli kwestia reprezentowania członków własnej rodziny w postępowaniu sądowym. Tutaj wystarczy chyba zdrowy rozsądek i kultura osobista.
A jakie jest Państwa zdanie?
Linki:
http://www.cba.org/cba/practicelink/cs/familyfriends.aspx
https://www.barstandardsboard.org.uk/regulatory-requirements/the-code-of-conduct/
http://www.sra.org.uk/solicitors/handbook/code/content.page
http://www.brak.de/w/files/02_fuer_anwaelte/berufsrecht/bora_stand_01.11.11.pdf
http://blog.tomczak.pl/2013/03/z-powodu-braku-odpowiedniej-paremii/
http://prawo.rp.pl/artykul/757801,987185-Ojciec-nie-powinien-byc-obronca-syna.html
Dr Bartosz Karolczyk, LL.M.Współzałożyciel ssyp.kylos.pl/korpo. Absolwent oraz stypendysta polskich, jak również amerykańskich wydziałów prawa. Entuzjasta komparatystyki prawniczej w obszarze procesu cywilnego. Praktykuje w Warszawie w dziale postępowań spornych kancelarii Domański Zakrzewski Palinka. Regularnie udziela się naukowo oraz społecznie.
Leave a Comment
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Zgadzam się. Adwokat jest dorosły, wie co robi. A biorąc pod uwagę to, że w przyszłym roku na examinie adwokackim zamiast testu mają pojawić się kazusy z etyki i wykonywania zawodu to osobiście uprzejmie proszę o więcej takich wpisów :-).
Członków własnej rodziny należy wspierać wspierać, a jeżeli czujemy się na siłach także ich reprezentować. To samo dotyczy naszej relacji do przyjaciół, znajomych, kolegów adwokatów i aplikantów itp. itd. Czy lekarz, którego ojciec jest chory, powinien odmówić wykonania zabiegu lub podania leku?
Zasady profesjonalizmu i rzetelności obowiązują pełnomocników niezależnie od osoby klienta, dlatego „nietypowe” zachowanie na sali sądowej lub kwestia merytorycznego przygotowania do sprawy powinna być rozpatrywana w oderwaniu od osoby mandanta.
Zostawmy więc ocenę zachowania mec. Tomczaka właściwym organom zawodowym, a sprawę jego syna niezawisłemu sądowi. Będzie to z pożytkiem dla wymiaru sprawiedliwości i zawodu adwokata per se.
Pani Pawle, nie wiem, czy Pana dobrze zrozumiałem. Czy Pana ostani akapit mam rozumieć tak, że uważa Pan, że nie powinniśmy o sprawie mec. Tomczaka rozmawiać, bo jest oczywista, czy po prostu nie powinniśmy o niej rozmawiać, bo …?