Jeżeli przynajmniej od czasu do czasu zajmujesz się procesami restrukturyzacyjnymi spółek handlowych (likwidacje, łączenia, przekształcenia, zmiany kapitałów, itd.), albo przynajmniej aktualizujesz wpisy dotyczące spółek w KRS, możliwe, że naszła Cię kiedyś przy kolacji refleksja nad sensem istnienia publikatora pod groźnie brzmiącą nazwą Monitor Sądowy i Gospodarczy.
Ja ostatnio coraz częściej się nad tym zastanawiam. Wnioski nie są najlepsze. Nie dla mnie. Dla publikatora.
Proste pytanie. Po co komu MSiG? Jaką funkcję spełnia ? W teorii ja to wiem – chodzi o informowanie o różnorakich faktach wierzycieli i inne podmioty zainteresowane procesami zachodzącymi w spółkach handlowych.[1]
Ok, ale jak ma się do tego praktyka?
Zacznijmy od zwykłych wpisów do KRS. Czy naprawdę każdy taki wpis musi być nadal ogłaszany w MSiG? Czy ktoś naprawdę ten publikator regularnie w tym celu sprawdza? Odpis z KRS dostępny jest on-line, do tego za darmo. Aby porównać wpisy historyczne można z kolei zamówić odpis pełny z KRS (który póki co tylko w wersji papierowej, może kiedyś doczekamy się wersji elektronicznej). Jaki zatem jest obecnie sens publikowania praktycznie każdego wpisu do KRS w MSiG? Ja takiego sensu nie znajduję.
Teraz nieco większy kaliber, czyli różnego rodzaju ogłoszenia o procesach restrukturyzacyjnych spółek.
Dla przykładu, w ramach procesu łączenia spółek wymagane jest ogłoszenie tzw. „planu połączenia”. Plan połączenia ma na celu podać potencjalnie zainteresowanym informacje dotyczące zamiaru przeprowadzenia łączenia oraz podstawowe informacje dotyczące tego procesu.
I tu znów nasuwa się pytanie. Jaka jest szansa, że taki „potencjalnie zainteresowany” dowie się o planowanym łączeniu właśnie z lektury Monitora Sądowego i Gospodarczego? Nie wiem, może są w Polsce osoby, które znajdują przyjemność w lekturze MSiG do porannej kawy, ale zakładam, iż nie ma takich osób zbyt wiele i moglibyśmy bez większych wyrzutów sumienia ich potrzeby zignorować.
Art. 500§21 k.s.h. co prawda daje możliwość zastąpienia ogłoszenia w MSiG publikacją planu połączenia na stronie internetowej spółki, tyle, że jest to obecnie jedynie opcja, a nie obowiązek. Nie lubię sugerować nakładania kolejnych obowiązków na przedsiębiorców, jest już ich w tej chwili zdecydowany nadmiar, ale czy w tym wypadku możliwość publikacji tego rodzaju treści w MSiG nie jest sprzeczna z funkcją, jaką taki wpis ma spełniać? Wybaczcie, ale naprawdę uważam, że praktycznie nikt MSiG, ani na bieżąco, ani nawet od czasu do czasu nie śledzi. Strona internetowa spółki byłaby tu zdecydowanie bardziej na miejscu.
Obowiązek publikacji ogłoszeń na stronie internetowej spółki to oczywiście dla spółki dodatkowy koszt, zwłaszcza gdy takiej strony jeszcze nie posiada. Koszt publikacji w MSiG też nie jest jednak mały (0,70 zł za każdy znak w ramach ogłoszenia), a posiadanie własnej strony internetowej to przecież obecnie norma wśród przedsiębiorców. Spółki, które decydują się na łączenie lub inne procesy restrukturyzacyjne to zresztą zazwyczaj większe podmioty.
Jeśli mielibyśmy już zostać przy MSiG, to czy w odpisie z KRS nie powinna pojawić się wzmianka, że dokonano takiego ogłoszenia? Bez tego siła oddziaływania ogłoszenia w MSiG jest wg mnie znikoma.
Podobnie jak w przypadku łączenia spółek, rzecz ma się w odniesieniu do ogłoszeń w ramach procesów likwidacji i obniżenia kapitału zakładowego (w przypadku likwidacji potencjalni zainteresowani mogą przynajmniej dowiedzieć się o likwidacji z dodatku do firmy likwidowanej spółki, co nieco zwiększa szansę na zapoznanie się z przedmiotowym ogłoszeniem).
Reasumując, na dzień dzisiejszy instytucja Monitora Sądowego i Gospodarczego nie spełnia wielu funkcji, które zostały przed nią postawione (Bogiem a prawdą prawdopodobnie nigdy ich nie spełniała). Nie jest też przecież jedynym sposobem na dotarcie do potencjalnych adresatów. Warto według mnie zastanowić się nad zmianami w tym zakresie.
Ciekaw jestem Waszych opinii. Może to ja czepiam się bez powodu?
Autor jest radcą prawnym, prowadzi kancelarię prawną w Warszawie.
[1] Pomijam we wpisie ogłoszenia związane z przepisami innymi niż Kodeks spółek handlowych.
Andrzej Tropaczyński jest radcą prawnym i założycielem kancelarii prawnej w Warszawie.
Do jego głównych obszarów specjalizacji należą: prawo spółek, transakcje fuzji i przejęć (M&A), prawo kontraktów handlowych i prawo autorskie.
Swoje doświadczenie zawodowe zdobywał przez 9 lat współpracując z kancelarią prawną Linklaters (od 2007 roku jako radca prawny) w dziale prawa handlowego. W trakcie tej współpracy przeprowadził szereg transakcji M&A, procesów inwestycyjnych i restrukturyzacji korporacyjnych.
Dzięki blisko dwuletniej współpracy z grupą Viacom (lata 2010-2011) dobrze poznał również wewnętrzne uwarunkowania podmiotu gospodarczego.
Od roku 2011 prowadzi własną kancelarię prawną.
Na ssyp.kylos.pl/korpo zajmuje się przede wszystkim tematyką prawa spółek i transakcji fuzji i przejęć.
Dzień Dobry,
Od dłuższego czasu mam dokładnie takie same przemyślenia. Dziękuję, że wyręczył mnie Pan w napisaniu artykułu 🙂 Pozdrawiam