O innowacjach ostatnio jest tak głośno, że przeciętny czytelnik tudzież słuchacz może sobie pomyśleć „nic tylko tworzyć start-upy” – zostawić tzw. ciepłą posadkę w korporacji, zrealizować odwieczne marzenia i zająć się tworzeniem własnego, skalowalnego biznesu na miarę Facebooka, Instagrama czy Alibaby. Pomysł można rozpatrywać w kategorii kryzysu wieku średniego (albo chyba raczej okrągłego ze zmieniającą się cyferką na przodzie), dalszego pomysłu na życie, ale również w kontekście wyczucia dobrego momentu inwestycyjnego z miliardami złotych na rynku, przeznaczonych na wsparcie innowacyjnych rozwiązań.
Mnogość dostępnych instrumentów wsparcia, sprzyjające otoczenie polityczno-regulacyjne powinno powodować znaczne zwiększenie poziomu innowacyjności naszego kraju – mimo tego w wielu indeksach innowacyjności wyprzedzają nas nasi sąsiedzi. Z jednej strony na efekty rozwoju polityki innowacyjnej trochę się czeka, z drugiej jednak trzeba sobie zadać dość zasadnicze pytanie: co tak naprawdę powoduje rozwój innowacji. Intuicja podpowiada pewnie, że: dostęp kapitału, dostęp do wiedzy, dobre zaplecze badawczo-rozwojowe. My mamy te trzy czynniki – czego więc brakuje – a może co jeszcze by się przydało?
Odpowiadając na to pytanie chciałabym podzielić się kilkoma obserwacjami z analizy ekosystemów innowacji na całym świecie, jednocześnie chcąc uniknąć teoretycznych dywagacji dotyczących definicji innowacyjności, ekosystemu innowacji czy też innych tego typu siatki pojęciowej. W tym wpisie i kilku kolejnych, przedstawię zwięzły opis ekosystemów w kilku krajach. Zacznę natomiast od analizy systemu innowacyjności naszego zachodniego sąsiada – Niemiec.
Jak robią to Niemcy?
Na pytanie o wskazanie najbardziej innowacyjnego miejsca u naszych zachodnich sąsiadów u większości (słusznie!) pierwsze skojarzenie to będzie: bingo – Berlin. Berlin jest swoistą karoserią niemieckich innowacji, ale tak naprawdę ich silnik jest gdzie indziej. Siła napędowa innowacji niemieckich pochodzi z dwóch regionów: przemysłowego Zagłębia Ruhry oraz konserwatywnej Bawarii i to tam znajduje się ta przysłowiowa cześć góry lodowej, której nie widzimy.
Fundusz next47 utworzony przez Siemensa posiada 1 mld euro środków do wydatkowania w ramach zakładanego horyzontu inwestycyjnego. BASF uczy innych jak inwestować. Innogy współtworzyło większość obecnie znanych startupów z zakresu elektromobilności. E.ON stworzył w ramach wewnętrznego projektu we współpracy z zewnętrznym startupem Muvon kompletny ekosystem elektromobilności z zastosowaniem blockchain. A jest jeszcze Rocket Internet, zmieniający definicję innowacji, bo nie wymyśla sam, ale–stara się inteligentnie kopiować innych. Jak to się stało?
Jak to się stało, że inwestycje w startupy w roku 2017 na rynku niemieckim przebiły kwotę 5 mld EUR?
Aby zrozumieć ten fenomen, cofnijmy się do lat 50-tych i odbudowy Niemiec po II wojnie światowej. – Są środki, jest napływ know how, są tworzone a la klastry przemysłowe w celu przyspieszenia odbudowy, są ludzie skłonni do wyrzeczeń, jest rynek zbytu i przede wszystkim jest chęć szybkiej odbudowy przy jednoczesnym usprawnianiu procesów czy produktów.
A teraz spójrzmy na to z perspektywy współczesnego zarządzania innowacjami – pojawia się pierwszy etap w modelowym procesie tworzenia się innowacji – innowacje wewnętrzne, samoistnie.
Kolejny etap to sformalizowanie zgłaszania uwag racjonalizatorskich oraz propozycji usprawnień. Metodą kaizen – krok po kroczku.
Przejdźmy więc do kolejnego kamienia milowego – testowania. Tutaj z pomocą przychodzą nam klastry i uczelnie i ich wzajemna współpraca – wypracowane rozwiązania lub pomysły są testowane w laboratoriach uczelni albo u dostawców czy wykonawców wszakże to oni najlepiej wiedzą, czy zastosowana innowacja nie utrudni ich procesu produkcji. Większość instytutów wspierających innowacyjność powstała zaraz po drugiej wojnie światowej, przez co od samego początku mogły wspierać proces innowacyjności.
Po przetestowaniu i ocenie wyników pozostaje ostatni etap: wdrażanie. Wydaję się proste, aczkolwiek cały ten proces kształtował się do końca lat 70-tych, kiedy wypracowano metodologie współpracy, testowania produktów oraz ich wdrażania, a ostatecznie został wypracowany i sformalizowany regulacjami w 2001.
Pierwsze CVC
Ale wróćmy jeszcze do lat 70-tych, kiedy pierwszy raz zauważono potrzebę tworzenia wehikułów inwestycyjnych na wzór współczesnych corporate venture. Podjęto nawet jakieś próby zdefiniowania modeli ich działania, aczkolwiek nie do końca skuteczne głównie przez kryzys naftowy (jak mogliśmy zauważyć, większość innowacji była generowana przez przemysł nafto-zależny). Życie nie znosi jednak próżni i ta próżnia wypełniła się również w Niemczech – do głosu, wykorzystując doświadczenia przemysłu ciężkiego, doszedł sektor farmaceutyczny oraz biotechnologiczny, stwarzając podwaliny do rozwoju innowacji w nowych technologiach.
Berlin zaznacza się mocno na innowacyjnej mapie Europy
Potem końcówka lat 80-tych i wydarzenie, które chyba jako pierwsze z wielkich wydarzeń politycznych pamiętam – upadek muru berlińskiego – a wraz z nim zjednoczenie Niemiec. Łączenie się kraju dwóch biegunów przypominało proces odbudowy Niemiec po II Wojnie Światowej, a przeniesienie stolicy do zjednoczonego Berlina podniosło rangę temu miastu, jak również spowodowało napływ kapitału w tym kapitału ludzkiego.
Berlin stał się nie tylko symbolem zmiany, ale jednocześnie symbolem zderzenia starego z nowym, znanego z nieznanym, tego, co nowoczesne, z tym co przestarzałe, nowych subkultur z tradycyjnymi wartościami. Efektem stały się pierwsze startupy z kategorii lifestyle, e-commerce oraz oparte na digitalizacji procesów. Co ciekawe – większość z nich powstała w tzw. dzielnicach alternatywnych (np. Kreuzberg), gdzie królowała wolność, swoboda – pod każdą postacią. W sumie może to nie takie złe, że Campus Google umiejscowił się na warszawskiej Pradze Północ.
Po stworzeniu się podstaw systemu innowacji do głosu doszedł regulator wprowadzając w latach 2001-2006 system wsparcia ekosystemu innowacji, który znamy teraz w Niemczech, dzięki któremu w 2015 roku to Berlin – a nie Londyn czy Paryż – stał się miastem z największą liczbą founderów startupów proponujących innowacyjne rozwiązania.
Jaki morał możemy wyciągnąć z niemieckich doświadczeń?
Kapitał pieniężny jest wtórny, liczy się przede wszystkim kapitał społeczny, innowacji nie można sztucznie regulować ani dostosowywać do wzorca/wzorców, trzeba wspomagać powstałe samoistnie zasady, a nowe pomysły rodzą się w wolnym umyśle i w wolnym mieście, które niekoniecznie musi być bogate. Do ich rozwoju potrzebujemy współpracy pomiędzy wszystkimi uczestnikami procesów na całym łańcuchu wartości.
Co do spojrzenia na rozwój innowacji dorzuci słoneczny Tel Aviv? O tym już w kolejnym wpisie.
****
Na koniec, ciekawostka: literatura naukowa przyjmuje, że początek innowacji niemieckich to XIX wiek i reforma ich systemu edukacji. Niemcy mają największy w Europie (i plasują się zaraz po Japonii) wskaźnik inwestycji przemysłu w badania i rozwój liczony jako % PKB, wyprzedzając w tym % inwestycji sektora publicznego.
fot. Kadr z filmu „Niebo nad Berlinem” w reżyserii Wima Wendersa