In Spory korporacyjne

Po propozycji prostej przyszedł czas na propozycję złożoną.

Nie zawsze zajmowałem się doradztwem procesowym. Pierwsze kilka lat po studiach spędziłem w tzw. działach transakcyjnym (bankowość, fuzje) i korporacyjnym (spółki, restrukturyzacje). To co m.in. charakteryzuje praktykę prawniczą w takich działach to myślenie o przyszłości, czyli planowanie. Wielokrotnie polega to na robieniu harmonogramów bądź planów.

W dysfunkcjonalnych organizacjach planowanie przybiera formy karykaturalne, abstrahując od tego, że ze względów historycznych zawsze wzbudza w Polakach pewną wesołość.

Tymczasem bolesne, trudne, wymagające wysiłku, o ile ma mieć rzeczywistą wartość.

Być może powieje banałem, ale planowanie jest na wskroś pożyteczne, żeby nie powiedzieć niezbędne. Każda bardziej złożona forma aktywności ludzkiej, czy to finansowanie nabycia wieżowca czy to budowa autostrady, wymaga planowania. Braki w planowaniu prędzej czy później kończą się problemami.

Kiedy zacząłem zajmować się prawem procesowym, ku mojemu wielkiemu zdziwieniu okazało się, że w Polsce proces sądowy dotyczący sporu na gruncie finansowania nabycia wieżowca czy budowy autostrady żadnemu planowaniu nie podlega. Nie mogłem tego zrozumieć, zwłaszcza że, jak się miałem wkrótce dowiedzieć, planowanie sądowe, znane w literaturze anglojęzycznej pod określeniem judicial case management, zaczęło od czasu tzw. Reformy Woolfa, robić w Europie furorę.

W zasadzie cała moja dotychczasowa działalność naukowo-akademicka poświęcona była badaniu i propagowaniu idei planowania procesu sądowego. Jeżeli kogoś bardziej interesuje dlaczego jest, jak jest, to polecam jeden ze swoich artykułów dostępnych w domenie publicznej.

Ktoś może powiedzieć, że problemem jest ilość spraw. To prawda, ale nie neguje to pożyteczności i zasadności postulatu planowania. Ludzie są przeważnie w sądzie, ponieważ nie mają innego wyjścia. Zawsze będzie grupa adwersarzy, którzy rzeczywiście chcą, aby sąd szybko i sprawnie rozstrzygnął spór. Ułatwmy to.

Ludzie chcą wiedzieć ile potrwa proces, ile będzie kosztował, itd. Aktualnie nikt tego nie wie, niekiedy łącznie z sędzią. Nie może być jednak tak, że sprawa prowadzi sędziego. To sędzia ma prowadzić sprawę.

Oczywiście, planowanie nie jest potrzebne w każde sprawie, ale piszę o tym, ponieważ w 90% mam do czynienia ze sprawami, które tego bardzo, bardzo potrzebują. Planowanie pomogłoby te sprawy rozstrzygnąć szybciej, taniej i sprawniej. Z mojej praktyki wynika, że skomplikowane sprawy gospodarcze ciągną się najdłużej. Z drugiej strony, sprawy proste jakoś idą. Sam mam sprawę w Sądzie Rejonowym na Marszałkowskiej w Warszawie. Pozew (o 2,5 tys. PLN) złożyłem w październiku, wyrok miałem w maju kolejnego roku, po jednym posiedzeniu. Uważam, że to niezły wynik. Nie do zrobienia w sprawie gospodarczej.

Ktoś może powiedzieć, że planować można i dziś bo prawo procesowe „elastyczne jest” i na to pozwala. Może i jest, może i pozwala, ale sądy są na planowanie jakby impregnowane. To się po prostu nie dzieje. Chyba nie ma wyboru, pora zacząć wpisywać do Kodeksu postępowania cywilnego rzeczy skądinąd oczywiste.

Wprowadzenie efektywnego planowania w obszarze procesu sądowego wymaga określonych zmian, tzn.:

  1. stworzenie przepisów o postępowaniu przygotowawczym z prawdziwego zdarzenia;
  2. wprowadzenia obowiązku planowania procesu, czyli sporządzenia planu rozprawy po przeprowadzeniu posiedzenia organizacyjnego/ wstępnego, o ile nie jest to konieczne, ponieważ sprawa jest prosta;
  3. obowiązku uzgodnienia przed rozpoczęciem postępowania dowodowego jakie prawo materialne jest podstawą roszczenia, co jest istotne, a co nieistotne, co jest sporne, a co bezsporne, i jak rozkłada się ciężar dowodzenia, wobec faktów które są i sporne, i istotne;
  4. rozbudowanie tzw. ciężaru wspierania postępowania m.in. przez wprowadzenie wymagania, że profesjonalny pełnomocnik skontaktuje się z osobą, którą zamierza zgłosić na świadka zanim to zrobi i upewni się, iż ma on coś do powiedzenia na tematy istotne dla sprawy;
  5. zmiany przepisów postępowania dowodowego, m.in. wskazania wprost, że dowodem może być co do zasady wszystko, że strony mogą się umówić na określonego dowody, np. na biegłego, wprowadzenie przepisów o wniosku dowodowym;
  6. last but certainly not least, wprowadzenia zakazu nadużywania prawa procesowego (monografię na ten temat opublikował dr Maciej Plebanek), w tym sankcji w obszarze kosztów procesu.

Tym i innym zagadnieniom będą poświęcone kolejne propozycje.

+ posts

Dr Bartosz Karolczyk, LL.M.Współzałożyciel ssyp.kylos.pl/korpo. Absolwent oraz stypendysta polskich, jak również amerykańskich wydziałów prawa. Entuzjasta komparatystyki prawniczej w obszarze procesu cywilnego. Praktykuje w Warszawie w dziale postępowań spornych kancelarii Domański Zakrzewski Palinka. Regularnie udziela się naukowo oraz społecznie.

Recommended Posts

Leave a Comment

Ustawa o obligacjach. Komentarz
MAR. Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady w sprawie nadużyć na rynku. Komentarz
Prawo Pocztowe Komentarz
Postępowanie cywilne po nowelizacji. Komentarz dla pełnomocników procesowych i sędziów