Reforma prawa spółek w Europie przebiega obecnie pod dwoma głównymi hasłami: digitalizacja (zob. http://ec.europa.eu/justice/civil/files/company-law/icleg-report-on-digitalisation-24-march-2016_en.pdf) i mobilność transgraniczna. Digitalizacja łączy się z rozpowszechnieniem technologii informatycznych, które ułatwiają i przyspieszają rejestrację spółek, obniżają koszty wykonywania praw z akcji przez inwestorów zagranicznych oraz ułatwiają dostęp do informacji. Mobilność transgraniczna zmierza do dalszej liberalizacji w zakresie migracji spółek, w tym przenoszenia siedziby i wykorzystywania zagranicznych form organizacyjnoprawnych do optymalizacji struktur korporacyjnych. Połączenie tych trendów – digitalizacji i mobilności – otwiera dla biznesu nowe szanse, ale tworzy także zagrożenia, o których ponownie stało się głośno w związku z ujawnieniem tzw. Panama papers. Chodzi głównie o tworzenie transgranicznych grup spółek ułatwiających unikanie podatków, pranie brudnych pieniędzy i finansowanie terroryzmu. Stąd też trzecie hasło reform: transparentność. Z tym łączy się m.in. wzrost znaczenia akcji imiennych.
Akcje imienne od dawna są standardem na świecie, także w spółkach publicznych. Dominują one w krajach anglosaskich, gdzie posiadanie akcji imiennych zazwyczaj jest wręcz warunkiem dopuszczenia spółek do notowania – np. na NYSE. Akcje imienne przeważały też tradycyjnie we Włoszech oraz większości państw skandynawskich. Inaczej przez długi czas było w bliskich nam kulturowo i prawnie krajach: Niemczech i Austrii. Jednak nawet tam minione dwie dekady przyniosły zdecydowany odwrót od akcji na okaziciela i renesans akcji imiennych. Był to zarówno trend oddolny – tj. inicjatywa własna spółek, jak i odgórny – tj. interwencja ustawodawcza (por. niemieckie reformy z 2001 r. i 2015 r., austriacka reforma z 2011 r.). Dobrowolne przechodzenie przez spółki na akcje imienne jest odpowiedzią na globalizację i wzrost znaczenia zagranicznego akcjonariatu, a także przejawem troski o poprawę relacji inwestorskich i skuteczniejszą politykę „wczesnego ostrzegania” przed wrogimi przejęciami. Interwencja ustawodawcza jest zazwyczaj motywowana wymienionymi wyżej względami transparentności.
Jeśli spółki posiadające akcje na okaziciela chcą uzyskać dostęp do kapitału za pośrednictwem rynków zagranicznych, muszą posłużyć się tzw. ADRami (American Depositary Receipts) bądź GDRami (Global Depositary Receipts). ADRy i GDRy,są papierami wartościowymi inkorporującymi zbiorczo prawa z akcji posiadanych powierniczo przez instytucję finansową. Są one imienne, przec co mogą uzyskać dostęp do rynków, na których imienność jest warunkiem dopuszczenia do obrotu, (np. amerykańskiego).
W Polsce dominującą rolę odgrywają akcje na okaziciela. Dotyczy to zwłaszcza spółek publicznych – nota bene do obrotu na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie mogą być dopuszczone jedynie akcje na okaziciela. W spółkach publicznych kwestia ustalenia składu akcjonariatu oraz osoby akcjonariusza nie jest jednak tak problematyczna, jak w spółkach niepublicznych. W przypadku bowiem spółki publicznej, akcje na okaziciela są, na skutek dematerializacji (nie musi ona jednak dotyczyć wszystkich akcji, a jedynie tych dopuszczonych do publicznego obrotu), zapisane na rachunkach papierów wartościowych, przez co są rejestrowane, a to umożliwia ustalenie podmiotu uprawnionego z akcji oraz odtworzenie obrotu akcjami. W spółkach niepublicznych posiadających akcje na okaziciela dokonanie takich ustaleń jest trudne – akcjonariusze pozostają anonimowi, nie tylko względem spółki, ale także organów publicznych (np. skarbowych).
Obecnie w Ministerstwie Sprawiedliwości prowadzone są prace nad projektem zmian w Kodeksie spółek handlowych, mających doprowadzić do wzrostu znaczenia akcji imiennych oraz szerszą, niż do tej pory, dematerializację akcji (zob. https://bip.kprm.gov.pl/kpr/bip-rady-ministrow/prace-legislacyjne-rm-i/prace-legislacyjne-rady/wykaz-prac-legislacyjny/r2485,Projekt-ustawy-o-zmianie-ustawy-Kodeks-spolek-handlowych-oraz-niektorych-innych-.html).
Dematerializacja miałaby w przyszłości objąć także akcje spółek niepublicznych. Jako pierwszy napisał o tym red. Patryk Słowik na łamach Dziennika Gazety Prawnej (zob. www.podatki.gazetaprawna.pl/artykuly/969482,nowelizacja-kodeksu-spolke-handlowych.html%20).
Kierunek proponowanych zmian jest w dużej mierze zbieżny z założeniami legislacyjnymi przedstawionymi w lutym 2015 r. przez Komisję Kodyfikacyjną Prawa Cywilnego (zob. https://bip.ms.gov.pl/Data/Files/_public/kkpc/projekty-na-stronie-ms/dematerializacja—projekt-kkpc-2015-02-09-do-dl.doc ).
Planowane w Polsce zmiany wpisują się w od dawna obserwowany trend światowy. Można wręcz powiedzieć, że dotychczas istniejące regulacje i praktyki stanowiły pewien anachronizm. Dotyczy to zarówno dominacji akcji na okaziciela jak i uczynienie z faktu dematerializacji akcji kluczowego elementu definicyjnego spółki publicznej. Jest to niepotrzebna fetyszyzacja dematerializacji – dematerializacja stanowi bowiem jedynie czynność techniczną i nie ma żadnych przeszkód, aby była ona wprowadzona zarówno w spółkach publicznych jak i niepublicznych. Upatrywanie w dematerializacji wyznacznika natury spółki publicznej jest nieporozumieniem, a podniesienie jej do tej rangi przez ustawę –rozstrzygnięciem arbitralnym i nie dającym się obronić ani teoretycznie, ani funkcjonalnie. Dematerializacja może i powinna ona dotyczyć zarówno akcji imiennych jak i akcji na okaziciela – przykładowo we Francji dematerializacja dla obu rodzajów akcji jest obligatoryjna już od ponad 30 lat. Należy jednak umożliwić zachowanie formy papierowej dla akcji imiennych – dematerializacja powinna być wówczas opcjonalna (fakultatywna, w odróżnieniu od obligatoryjnej dematerializacji akcji na okaziciela). Naturalną konsekwencją przejścia na system akcji imiennych jest konieczność prowadzenia rejestru akcjonariuszy. Będzie to wymagało wyważenia dwóch kolidujących wartości: transparentności jako celu publicznoprawnego oraz ochrony danych osobowych, jako wartości indywidualnej – chronionego konstytucyjnie prawa do prywatności. Nie chodzi tu tyle o sam fakt posiadania akcji, ile o inne dane identyfikujące akcjonariusza. Takie wyważenie może nastąpić poprzez odpowiednie ukształtowanie prawa dostępu do danych gromadzonych w rejestrze przez osoby trzecie, w tym innych akcjonariuszy – dostęp ten powinien być niepełny.
Artykuł stanowi rozbudowaną wersję komentarza, jaki ukazał się w Dzienniku Gazecie Prawnej z dn. 23 sierpnia 2016 r., str. B1.
Arkadiusz Radwan – dr hab. nauk prawnych, prezes Instytutu Allerhanda, dyrektor Centrum C-Law.org, adwokat, of counsel w Kubas Kos Gałkowski. Uprzednio pracownik naukowy m.in. Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie, Uniwersytetu w Hamburgu, Uniwersytetu Nowojorskiego, Uniwersytetu Jagiellońskiego. Staże badawcze m.in. w Bonn, Kolonii, Gandawie, Kilonii i Monachium. Wykładowca bądź profesor wizytujący na uniwersytetach w Rzymie, Klużu, St. Pölten, Kownie, Chongqing, Тarnopolu i Lwowie. Członek rady doradczej CECL. Członek rady naukowej European Company Law (Kluwer Law International). W latach 2010-14 i od 2016 r. ekspert Parlamentu Europejskiego do spraw prawa spółek. W 2013 r. członek grupy roboczej pracującej nad projektem dyrektywy o europejskiej spółce jednoosobowej (SUP). W 2014 r. powołany przez Komisję Europejską do ICLEG z mandatem prac nad reformą prawa spółek w UE. W 2014 r. szef zespołu pracującego nad europeizacją ukraińskiego prawa spółek. W latach 2013-15 członek ministerialnego Zespołu ds. polubownych metod rozwiązywania sporów gospodarczych, a od 2015 r. członek Zespołu do spraw prawa gospodarczego. W 2016 kierownik zespołu, któremu Minister Nauki i Szkolnictwa Wyższego powierzył opracowanie reformy polskiej nauki. Dwukrotnie (w 2013 r. i 2015 r.) uznany przez DGP za jednego z 50 najbardziej wpływowych prawników w Polsce. Więcej na ArkadiuszRadwan.pl